top of page

Wygrana walka o odszkodowanie za zaniechanie diagnostyczne nowotworu złośliwego

  • Admin
  • 10 lip 2024
  • 2 minut(y) czytania

Po pierwsze - nie szkodzić


Niewielu wie, że „Primum non nocere” - antyczna zasada ukuta przez greckiego lekarza Hipokratesa jest tylko niewielką częścią tekstu słynnej przysięgi. Pełne brzmienie wersu przysięgi, z którego wywodzi się owa zasada, a którą kierował się Ojciec Medycyny to:


„Będę stosował zabiegi lecznicze wedle mych możności i zdolności ku pożytkowi chorych, broniąc ich od uszczerbku i krzywdy.”


Zgodnie z nią, lekarz swym postępowaniem leczniczym ma nie tylko nie szkodzić pacjentowi, ale również podejmować wszelkie środki, aby uchronić go przed potencjalnym rozwojem choroby. W momencie, w którym lekarz przestaje bronić swojego pacjenta przed potencjalnym rozwojem choroby, na przykład poprzez zaniechanie wykonania dodatkowych badań i bezkrytyczne zaufanie swojemu oglądowi, wówczas ta naczelna zasada zostaje złamana.


„To nic poważnego…”


To zdanie usłyszała nasza Klientka podczas rutynowego badania, które trwało 3 minuty. „Przyjdzie Pani do kontroli za rok…”. Guzek, który wyczuła pod lewą piersią, w kolejnych tygodniach po wizycie nadal rósł. Zaniepokojona, udała się do innego specjalisty, który tym razem przeprowadził badanie USG oraz zlecił badanie markerów nowotworowych. Diagnoza była szybka i piorunująca – rak. Dzięki szybkiej reakcji lekarza, do którego udała się na powtórne badanie, już w niecały miesiąc po rozpoznaniu, udało się usunąć nowotwór, lecz musiała zostać poddana chemioterapii, albowiem choroba zdążyła się rozsiać. Gdyby nie samoświadomość Klientki i dbałość o własne zdrowie, do „kontroli za rok” z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością już by nie przyszła.


Doszło do błędu diagnostycznego


Sąd Okręgowy, przed którym toczyło się postępowanie o zadośćuczynienie przeciwko lekarzowi wykonującemu pierwsze „badanie”, nie miał wątpliwości. Zaniechanie przeprowadzenia dodatkowych badań naszej Klientki i zalecenie jej kontroli za rok spowodowało kilkumiesięczne opóźnienie w rozpoznaniu choroby i wdrożenie właściwego leczenia. Bez cienia wątpliwości, Sąd stwierdził, że doszło do błędu medycznego poprzez zaniechanie lekarza w sferze diagnozy i terapii, niezgodne z nauką medyczną w zakresie dla lekarza dostępnym. Klientka otrzymała znaczną kwotę zadośćuczynienia, które – bądźmy szczerzy – w niewielkim procencie rekompensuje jej krzywdę, cierpienia, strach przed jutrem i co najważniejsze - bezpowrotną utratę zaufania do lekarzy.


Lekarze dostrzegają błędy kolegów 


Opisywana sprawa, jak mało która, przeczy również stereotypowi, iż lekarz nie wypowie się negatywnie o pracy kolegi po fachu. W sprawie została wydana opinia biegłego profesora medycyny, która dosłownie zmiażdżyła i napiętnowała postępowanie lekarza. Powyższe zadaje kłam twierdzeniu, iż w środowisku lekarskim „rączka, rączkę myje”. Lekarze dostrzegają błędy kolegów i piętnują je nie bojąc się utraty poważania w towarzystwie.


Pora na zmianę


Jeszcze jedna refleksja po tym niewątpliwym sukcesie sądowym przychodzi na myśl. Mianowicie lekarze, jak mało która grupa zawodowa mają prawo do błędu. Podejmują się wszak „stosowania zabiegów leczniczych wedle ich możności i zdolności ku pożytkowi chorych, broniąc ich od uszczerbku i krzywdy”. Czasem ta walka jest walką przegraną. Przyczyną przegranej może być błąd, zwykły błąd. W takich sytuacjach słowo „Przepraszam” i skierowanie pacjenta do ubezpieczyciela, powinno być rzeczą naturalną i zwyczajnie, po ludzku – uczciwą. Natomiast, gdy lekarz popełniający błąd przyjmuje pozycję „oblężonej twierdzy” i rękami, i nogami wzbrania się przed wzięciem odpowiedzialności za swoje postępowanie, tracą na tym wszyscy – pacjent, lekarz, środowisko lekarskie, a także społeczeństwo.




 
 

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Współpraca partnerska z HackZ

Z przyjemnością informujemy, że nasz Partner Generalny, Jarosław Nowacki , dołączył do rady doradców HackZ ! HackZ  to innowacyjna...

 
 
bottom of page